Usłyszałam głos mamy. Już są ! Serce zaczęło mi bić jak dzwon z bajki o dzwonniku z Noterdam. Szybkim susem podbiegłam pod okno. Są ! Auto stanęło przed domem.
***
Wszyscy stali przed domem. Zaraz chyba eksploduje na planetę o nazwie " Zakochana do szaleństwa ". Jak będzie w tym roku przebiegać ich wizyta ? Najpierw wyszli dorośli , potem dzieci , on na końcu :
- Dzień Dobry ! - uśmiechnął się do moich rodziców. Wyciągnął , jak przypuszczam , swoją walizkę. Pierwszą myślą jaka mi przyszła do głowy to to , że stał się bardziel dojrzalszy , starszy.
- Witam , witam . - tata pomógł najmłodzszym nieść walizki.
- Zapraszam , macie pokoje tam gdzie w tamtym roku. - mama pokazała im drogę.
Wszyscy powoli wchodzili do domu. Ja stałam przy dzwiach. Paweł wchodził jako ostatni . Zatrzymał się .
- Hej . - rzekł sucho i znów wlepił oczy w podłogę , tak jak rok temu . Jakby mnie faktycznie nie było.
- Cześć. - odpowiedziałam cicho.
Nagle zaczęłam się " toczyć " w dół. Uśmiech mi zbladł. Co jest grane ?
***
Ludzie rozpakowywali się, a ja w tym czasie pomogłam mamie w odgrzewaniu barszczu. wszyscy byli głodni. Gdy zasiedli do stołu, podawałam. Nadal byłam smutna. Paweł zachowywał sie tak samo. Nie zwracaliśmy na siebie uwagi. gdy tata powiedział, że mam koło niego usiąść, zrezygnowałam.
- Nie, ja zjem na górze.
Tata zdziwił się nieco. Po raz pierwszy pozwolił mi siedzieć przy stole z dorosłymi. że względu na chłopaka, postanowiłam iść do dzieciarni.
po posiłku, grzecznie postanowiłam pozmywać. nie chciałam przed nim wyjść na jakąś złośnice. A poza tym - nie mam nic do roboty. Gadać z nim napewno nie będę. Czułam, że wszystko co dotychczas między nami było - posypało się. Tak jakby nic nie miało sensu. O co mu tak właściwie chodzi ?! Przecież wszystko było takie piękne ! Gdy ostatnim razem rzucił magiczne słowo " Do zobaczenia ! " , wszystko było prawie jak z bajki ...
Resztę dnia spędziłam w pokoju, na łóżku, rozmyślając o tym jak na tamtych wakacjach, śmialiśmy się razem, gadaliśmy i myślałam, że między nami rodzi się jakaś więź. Rozwija uczucie. Ale teraz...
Wszystkie dzieciaki, prócz otrzywiście Pawła, przychodziły do mnie, z proźbą o to, tamto... Ale ja nie miałam humoru na zabawę. O nie. Napewno nie dzisiaj.